#HNLXy

Jestem nauczycielem języka, jest dość popularny, ale nie tak jak angielski. Ponieważ zawsze interesowała mnie metodyka nauczania, uczęszczałem na różne kursy i szkolenia. Po 11 latach praktyki w różnych szkołach (od podstawówki przez szkoły językowe po uniwersytet trzeciego wieku) dwa lata temu dostałem pracę na jednej z renomowanych biznesowych uczelni, na której dość mocno cisną. Pomimo dużych wymagań, zbieram same świetne noty, zarówno od studentów, jak i osób wizytujących moje zajęcia. W szkołach językowych ludzie zabijali się o miejsce w mojej grupie. Ludzie sobie mnie polecają.

Co w tym anonimowego? Otóż pomimo tego, że jestem świetnym dydaktykiem, jestem kiepskim językowcem. Fatalnie mówię w języku, którego nauczam! Nie byłem najlepszym studentem, nigdy nie byłem na Erasmusie w kraju, w którym mówią w tym języku (w ostatniej chwili zostałem w Polsce dla dziewczyny, która i tak mnie potem rzuciła), poza corocznym wycieczkami do tego regionu, nigdy tam nie mieszkałem. Uchodzę za wybitnego eksperta, a wystarczy, że w okolicy pojawi się native speaker lub ktoś po tej samej filologii i już unikam tych osób, bo się boję, że się zorientują, że jak na chwalonego nauczyciela języka, mówię w nim beznadziejnie. Albo spinam się tak, że odpowiadam półsłówkami. Wychodzę przy tym na gbura. Mam ogromną barierę językową, choć skutecznie pomagam ją pokonać innym - szewc bez butów chodzi. Gdy jestem zmuszony zamienić w tym języku parę słów z kolegami z pracy, jestem pewien, że gdy tylko zamknę drzwi, zaczynają mnie obgadywać, że to żałosne, że uczę języka, w którym nie umiem dobrze mówić (z moimi grupami nie mam bariery, jestem bardzo elokwentny, bo wiem, że są na niższym poziomie niż ja i raczej nie wyłapią błędów). Zaczynam przez to popadać w paranoję i rozważam odejście z pracy, bo niszczy mnie to. Nie stać mnie zaś teraz na rzucenie wszystkiego i wyjechanie do tego kraju, żeby podszkolić język.
Esamip Odpowiedz

A myślałeś, żeby zapisać się na indywidualne zajęcia z native speakerem? Jeśli nie będzie chamem nikt się o tym nie dowie. A nawet jeśli się wyda to nikt nie powinien widzieć w tym nic złego, zawsze możesz powiedzieć, że się dokształcasz. Masz przecież do tego prawo.

Samedamnlife Odpowiedz

Jestes nauczycielem, nie lektorem i w swojej pracy jestes swietny. Milo slyszec, ze sa osoby, ktore lubia i przede wszystkim potrafia przekazywac wiedze - niewielu jest takich, wiec nie odbieraj tego swoim studentom. Glowa do gory, przeciez nie kazdy jest perfekcyjny we wszystkim.

StaryTapczan

Oj tak. Pamiętam język angielski w moich szkołach, tak naprawdę tylko w klasach 4-6 mieliśmy dobrą nauczycielkę. Nie tylko tłumaczyła wszystkie zagadnienia jak należy, ale często też odgrywaliśmy scenki na lekcji, np. robienie zakupów. Jedna osoba była sklepikarzem, pozostali przychodzili na zakupy i po angielsku musieliśmy te zakupy „robić”, zadawać pytania, co ile kosztuje, ile czego chcemy (aby zapamiętać np. różnicę między much i many) i utrwalić słownictwo. Mówiła też różne ciekawostki albo historie ze swojego życia, które zwracały uwagę np. na akcent, że czasami słowa brzmią podobnie, ale akcent jest inny, więc może dojść do nieporozumienia. Opowiedziała np., że kiedyś chciała powiedzieć pani w Anglii, u której mieszkała, że bardzo podoba jej się prześcieradło na łóżku, miało jakiś piękny wzór czy coś, a źle zaakcentowała słowo „prześcieradło” i powiedziała, że ma ładne gówno na łóżku xD. To były świetnej lekcje, z których wiele wyniosłam. Pozostali nauczyciele tego języka byli tragiczni, sztywno prowadzone lekcje, zero zaangażowania, niezrozumiałe tłumaczenia zagadnień do tego stopnia, że z angielskiego leciałam na samych 2 i 3... Nauczyciele bez powołania, którzy tylko dyktują słownictwo, rozdają jakieś kserówki z odmianami czy innymi i „masz i się sam naucz”... Zero rozmowy po angielsku...

Solange

Też miałam scenki/dialogi, ale w gimnazjum. To była katastrofa. Musieliśmy się uczyć ich na pamięć w parach i po odegraniu zmienialiśmy się rolami. Nigdy nie potrafiłam tego zapamiętać całego. Natomiast w liceum dialogów nawet się nie uczyłam, ale leciałam spontanicznie i zwykle miałam najlepiej (prowadziliśmy je z nauczycielami, a nie między sobą), a nie cierpię angielskiego. Na studiach oprócz studiowanego języka poszłam na niemiecki i z dialogami też lecimy spontanicznie, a w gimnazjum zdania nie umiałam wydukać. Więc prowadzenie takich scenek/dialogów też nie zawsze dobrze wychodzi, a ja do tej pory po angielsku nie umiem rozmawiać :/

StaryTapczan

Solange, u nas te scenki były właśnie spontaniczne. Nauczycielka nie dawała nam żadnych scenariuszy, nic nie kuliśmy na pamięć. Wszystko na spontanie, podchodzę np. ja i „kupuję” co chcę. Mogłam wymyślać sama, spytać, czy są ziemniaki, ile kosztują za kilogram. Później poprosić o litr mleka, chleb, pięć bułek i zapytać, czy są jeszcze banany, albo makaron. Osoba odgrywająca kasjera też sobie wymyślała odpowiedzi, jak chciała. Mogła mi powiedzieć, że ziemniaków nie ma, litr mleka kosztuje 2zł itd. Spontan, dlatego mi się to podobało.

Hvnz Odpowiedz

Człowieku! Jaki to język?! Bo zdechne z ciekawości..

PaniZdzisia Odpowiedz

Ale to dosyć częsta sytuacja. Nawet jak świetnie znasz język obcy, jeśli nie masz z nim naturalnego kontaktu, a jedynie go nauczasz, cofasz się. Dodam, że sama uczę języka obcego, posługuję się nim w domu (co nie jest zbyt dobre, bo mój mąż mniej ćwiczy język polski), ale w kontakcie z niektórymi przedstawicielami państw, w których się w tym języku mówi, czuję się jak dziecko we mgle ;). To raczej dobrze, jak jest się wobec siebie krytycznym, ale pamiętaj, że i tak będziesz znał język "inaczej", niż osoby, dla których jest on ojczystym.

A tak swoją drogą, ja akurat nauczyłam się najwięcej od dziewczyny, która była świeżo po studiach i nie podróżowała, po prostu fajnie tłumaczyła (o zgrozo, po polsku ;)), jej zajęcia były ciekawe i odprężające, a ona była tak sympatyczna, że aż się często uczyłam tylko po to, żeby nie było jej przykro.

arizona41 Odpowiedz

Moja koleżanka w swoim CV napisała zainteresowania - języki obce.
Umiejętności językowe: angielski - coś tam wyduka, niemiecki - ledwo co, hiszpański - zna parę słów (tyle to chyba zna każdy kto czasem ogląda telenowele) i wszystko.
Do tego chciała by pracować jako pilot wycieczek, a gubi się w mieście w którym mieszka 20+ lat.

Akwamarynowa Odpowiedz

Nie wiem jaki to język, ale zacznij oglądać tv z danego kraju. Najlepiej się sprawdzają marne seriale, typowe tasiemce, bo w nich jest używany zwykły język codzienny. Nie musisz siedzieć i namiętnie oglądać, tylko żeby brzęczało, bo naprawdę dużo można wyłapać. Ja w ten sposób szlifuję język. Polecam ;)

anilec Odpowiedz

A myślisz, że jesteś jedyny?

nata Odpowiedz

Tym więcej potrafisz, tym bardziej zdajesz sobie sprawę ile jeszcze przed tobą. :)

Moje3konto Odpowiedz

Super mieć dobre wyuczony podstawy, bo wtedy umie się samemu uczyć, ale rozmowy z nativami nikt nie zastąpi :) To normalne wyjechać z „dobrym” angielskim za granicę, aby nauczyć się tego „życiowego” ;)

cantbelive Odpowiedz

Pewnie zostanę teraz zjechana, ale według mnie to słabe.
Podejście 'przy tych co mówią gorzej, nie boję się mówić, bo oni błędów nie wyłapią' sprawia, że uczniowie - ludzie, którzy chcą się nauczyć później popełniają błędy, bo się ich po prostu nasłuchali.
Sama mówię biegle w 2 językach obcych (C1) i w 1 w stopniu komunikatywnym(B2), ale nie daje korepetycji na poziomie wyższym niż B1 z tych, w których mówię biegle. Po prostu ze strachu, że komuś źle wpoję.
Uważam, że znajomość języków obcych jest niesamowicie pomocna w życiu i cieszę się, że moi rodzice mieli możliwość wysyłać mnie od dziecka na korepetycje, bo w szkołach miałam właśnie takich nauczycieli, którzy sami nie mówili i nawet jak wydawało im się, że coś nam przekazali i nauczyli, to no - tak nie było.
Pamiętam, jak w podstawówce zaczęłam wyłapywać błędy nauczycielki angielskiego, tak się zbulwersowała, że później już jej po prostu nie poprawiałam.
Podsumowując - moim zdaniem to niezwykle samolubne. To, że Ty autorze uważasz się za tak wspaniałego dydaktyka nie równa się z tym, że tak jest. A języka uczymy się w dużej mierze dzięki słuchaniu i jeśli nie umiesz mówić poprawnie, czy to w sensie wymowy czy gramatycznym, krzywdzisz ludzi, którzy chcą się uczyć.

Jill77

E, chyba zbyt jadowicie go oceniasz. Ja bym obstawiala raczej, że facet zwyczajnie ma niskie poczucie własnej wartości. :) Napisał, że ma dobre oceny z wizytacji i od studentów, zapewne nie wzięły się znikąd. Ci wizytujacy też zapewnie znają jego język, gdyby walil tyle błędów, to pewnie by mu takich ocen nie stawiali. No i skąd wiesz, że nie wybiera sobie niskich poziomów? Moja przyjaciółka studiuje filologię i dorabia w szkole językowej i wybiera sobie właśnie niższe poziomy, bo czuje się mniej kompetentna niż nauczyciel z 20letnim stażem. ;)
No i skąd wiesz, że nie umie wymowić? Znam kogoś kto jest na niemieckim a2 a ma słuch muzyczny i mówi z takim akcentem, że sami Niemcy się nie orientują, dopóki nie walnie błędu gramatycznego. ;)

PaniZdzisia

Nie nazwałbym poziomu C1 biegłą znajomością języka. A sporadyczne popełnianie błędów zdarza się każdemu, także w ojczystym języku. Zachowanie nauczycielki było o tyle słabe, że się oburzała, że ktoś jej wytknął pomyłkę.

cantbelive

@PaniZdzisia poziom C1 to biegłość językowa, wyżej jest tylko C2, gdzie już ma się zaawansowane słownictwo z każdej dziedziny. Gramatycznie nic więcej już nie ma :)
Autor wyznania, nie napisał, że robi ‚sporadycznie błędy’, a że, cytuję, ‚fatalnie mówi w języku, którego naucza’. Jeśli nauczyciel po prostu, zazwyczaj z zwykłego przejęzyczenia, popełni błąd to nic do tego nie mam, ale jeśli języka po prostu nie zna albo zna na ‚Kali jeść, Kali pić’ to nie aprobuję tego :)

Dodaj anonimowe wyznanie