#ENCyY

Wpadłam tu na pewną historię, która przypomniała mi mój pierwszy kontakt ze szkołą.

Od zawsze byłam dość płaczliwym dzieckiem, potrafiłam rozryczeć się ot tak, bo mi się nudziło. Rodzice starali się mnie tego oduczyć, ale średnio im to szło. Po prostu byłam uparta ;)

Nadszedł czas, gdy musiałam rozpocząć edukację. Wszyscy obawiali się, że nie poradzę sobie w zerówce, będę histeryzować i tak dalej. Zaskoczyłam wszystkich! Przestałam płakać, otworzyłam się i już pierwszego dnia zapoznałam się z całą grupą kilkulatków :) Wszystko szło pięknie, dopóki nie przyszła pora na naukę czytania. Już wcześniej poznałam literki i umiałam coś tam dukać, więc zajęcia typu "To jest litera A" strasznie mnie nudziły. Wychowawczyni się to nie podobało, wprost uwzięła się na mnie! Musiałam przy jej biurku czytać KAŻDĄ czytankę, jaką przerabialiśmy, a czasem nawet i jakieś dodatkowe. Postanowiłam się zbuntować i udawałam głupka, mówiłam, że nie wiem jak nazywają się litery, nawet kiedy rówieśnicy starali się mi podpowiadać. Nie i już! Kropka!

Wychowawczyni wezwała moją mamę i KAZAŁA zabrać mnie do psychologa. Nie, nie poradziła czy zasugerowała, a KAZAŁA. Cóż, moja matka przestraszyła się, bo może i faktycznie coś jest na rzeczy, więc czym prędzej zapisała mnie na wizytę.
Przemiła pani psycholog porozmawiała ze mną, dała coś do namalowania, poprosiła o wytłumaczenie rysunku i tak dalej. Na koniec pochwaliła mnie, mojej mamie powiedziała, że jestem bardzo dojrzała jak na swój wiek i mogłabym już chodzić nawet do drugiej klasy!

Następnego dnia mama przyniosła opinię psychologa. Wychowawczyni przeczytała ją, coś tam mruknęła i powiedziała, żeby chodzić ze mną na wizyty regularnie, bo choroba "jeszcze za mało się rozwinęła.", Moja matula wkurzyła się, opierniczyła babę i kazała traktować mnie jak każde inne dziecko. Skończyły się prześladowania i przymusowe czytanie, wychowawczyni traktowała mnie raczej jak powietrze, ale mi to nie przeszkadzało.

Nadszedł piękny dzień zakończenia roku szkolnego. Mojego pierwszego zakończenia! W domu chaos, bo przecież sukienka musi być piękna, buciki eleganckie, włosy uczesane, no i oczywiście warkoczyk! W końcu razem z mamą ruszyłyśmy do szkoły. I co się okazało? Zakończenie roku... już się skończyło. Moja wychowawczyni podała mamie złą godzinę, żebym nie mogła razem z resztą klasy świętować początku wakacji! I nie, to nie była pomyłka o godzinę czy pół. Po zakończeniu dla dzieci z zerówek urządzono małe przyjęcie w jednej z sal, a kiedy my przyszłyśmy, rodzice zbierali już brudne talerzyki i kubki. Ja, jak to dziecko, rozryczałam się i schowałam w łazience. Słyszałam tylko, jak mama krzyczy i wyzywa babę. Tak wściekłej nigdy jej jeszcze nie widziałam.

Na szczęście wredne babsko uczy tylko w zerówce. Resztę podstawówki spędziłam z mniej lub bardziej miłymi wychowawcami, ale nigdy nie spotkałam takiej zołzy jak ta.
Angel12345 Odpowiedz

Kurcze, ale żeby być aż tak złym, zepsutym, wredny, no nie wiem jak ją nazwać. Tacy ludzie nie powinni uczyć. Brawo dla twojej mamy.

Jawiem1210 Odpowiedz

Fajna mama.

bazienka Odpowiedz

mama powinna z krzykiem wejsc do DYREKTORA a nie opierniczc babe, ktora sie tym nie przejmie
moze dyrekcja albo kuratorium cos by zrobila z jawna dyskryminacja

Kaess Odpowiedz

Mnie zastanawia, że praktycznie każdy z anonimowych, kiedy był dzieckiem był "bardzo dojrzały, bystry JAK NA SWÓJ WIEK" :D

MatkaDzieciom

I przeskakiwał 2klasy😁

MatkaDzieciom Odpowiedz

Raczej nie odpisałaś wszystkiego co odwalałaś (bo i w sumie skąd masz pamiętać)...
Czego dowodzi historia, że jednak z Tobą i - Twoja matka nie utrzymywała żadnych kontaktów z innymi rodzicami a Ty z żadnych kontaktów z innymi dziećmi, żeby zweryfikować choćby przypadkiem temat?
Przecież organizacja imprezy wymaga przegadania - kto co przyniesie/zbiórki kasy. Czegokolwiek. Takich rzeczy nawet przy 10osobach w klasie nie da się załatwić "po cichu".
Sorry, ale nikt nie odwala czegoś takiego dziecku i jego matce, które tylko marudzi z nudów.

zxzxzx Odpowiedz

Od kiedy to nauczyciel ustala termin zakończenia roku, a nie dyrekcja? Od kiedy ta informacja nie jest ogólnodostępna, a przekazywana każdemu rodzicowi osobno?

MatkaDzieciom

Dlatego albo zmyślona historia albo "nuda" to nie było to, za co nikt jej i jej matki nie znosił na tyle, że nie utrzymywał najbardziej podstawowych kontaktów.

nata

Dawniej nie było czegoś takiego jak dziennik, być może pani mówiła to każdemu odbierającej dziecko rodzicowi.

zxzxzx

U mnie wywieszali lartkę na drzwiach. A dzienniki były, chociaż zaczęłam szkołę na początku lat '90. Co więcej, moi rodzice, którzy pamiętają szkołę w latach '50 też mieli dzienniki. Skąd pomysł, że ktoś z żyjących chodził do szkoły, w której nie było dziennika... i co ma dziennik do godziny zakończenia roku szkolnego?

kitsunemi

W podstawówce miałam wychowawczynię, która przez całe zebrania mówiła tylko o sobie, a pytania pokroju "na którą jest zakończenie?" zbywała mówiąc "tam i tam wisi karteczka" albo "idźcie do sekretariatu". I tu było o tyle zabawnie, że w sekretariacie mówiono "idźcie do wychowawczyni", a wszelkie kartki z rozpiskami... no cóż, można było robić zakłady o to czy w danym roku łaskawie wywieszą je, czy nie.

nata

Miało być edziennik.

PresidentNamjoon Odpowiedz

Kiedy ja byłam w zerówce, potrafiłam już czytać, bez żadnego literowania czy sylabowania. Przy poznawaniu każdej literki, kiedy czytało się proste zdania, wychowawczyni za każdym razem wyzywała mnie, jeśli czytałam bez literowania. Jak zapytałam kiedyś, dlaczego muszę literować każdy wyraz, nauczycielka odpowiedziała mi tylko, że mam nie pyskować (!) i czytać jak wszyscy, bo tylko ich zniechęcam

Dragomir Odpowiedz

Bylas bezczelnym gowniokiem :)

Nfwpb Odpowiedz

Aż mi coś przypomniałaś, a mianowicie moją wychowawczynię w klasach 1-3. Raz na lekcji robiliśmy prace, rysunki. Patrząc na prace innych, moja zasługiwałaby wtedy na 6 (opinie innych osób). W klasie każdy miał swoją szafkę na tego typu rzeczy. Za pozwoleniem nauczycielki wyszłam do toalety, potem wróciłam. Następnego dnia gdy pani czyta oceny, dowiaduję się, że dostałam 1. Dlaczego? Bo prace trzeba było złożyć na biurku, o czym mówiła akurat wtedy, gdy byłam w toalecie. Nikt mi nie powiedział, a pani, która sama pozwoliła mi wtedy wyjść, powiedziała, że praca miała być na biurku, nie w szafce. Oceny mi nie zmieniła.

lalena Odpowiedz

Jaka wredna suka,trzeba było złożyć skargę do kuratorium ...ona może gnębić jakieś inne dziecko...

Zobacz więcej komentarzy (4)
Dodaj anonimowe wyznanie