#CDpY6

Sytuacja miała miejsce jakieś 15 lat temu, kiedy byłam jeszcze brzdącem uczęszczającym do 1 klasy podstawówki. Jedną z umiejętności, które miałam tam posiąść, było rozwiązywanie prostych zadań matematycznych. Pamiętam, że każde dziecko miało swój zeszycik, w którym obliczało zadane działania. Zeszyt był następnie zabierany przez nauczycielkę do oceny. Po jednym z takich sprawdzianów byłam z siebie bardzo zadowolona, bo obliczenia nie sprawiły mi wielkiej trudności. Byłam więc bardzo zdziwiona, kiedy zeszyt wrócił do mnie z niezbyt wysoką oceną.

Okazało się, że przy kilku równaniach nauczycielka przyznała mi zero punktów. Były to zadania na odejmowanie typu 3-5, 2-7. Jako wynik tych działań podałam odpowiednie liczby ujemne. Zapytałam nauczycielki, dlaczego nie otrzymałam punktów za moje rozwiązania, a ta odpowiedziała, że powinnam wpisać 0, bo nie uczyliśmy się jeszcze liczb ujemnych...
PillEater Odpowiedz

Klasyka szkolnictwa.

nevada36 Odpowiedz

Kiedyś wykazywanie wiedzy i umiejętności przekraczających poziom większości było nagradzane, teraz wysuwanie się przed szereg jest karane. Szkoła niszczy kreatywność, czy wybitność, produkując przeciętniaków.

kleksownik

Pierdu pierdu. Nie każda szkoła tak działa, zawsze można zmienić nauczyciela, zawsze można zmienić szkołę. Kwestia zaradności i "obrotności". Ale wiadomo, zawsze leliej jest całą winę zrzucić na nauczycieli, system czy też inne przeciwności losu. Postawa ofiary produkuje przeciętniaków, nie szkolnictwo samo w sobie.

nkp6

ale schemat szkoły właśnie tak działa. Uczy się tego co każe program, niekoniecznie co ważne, zabija się kreatywność i indywidualizm jednostki.

kleksownik

System jest, jaki jest, ale właśnie trzeba wyciągać z niego jak najwięcej na własną korzyść zamiast płakać jak bardzo nas krzywdzi (vide kapitalizm, lol). Przecież poza szkołą można zajmować się rozwijaniem swoich pasji, nawet jeżeli naprawdę wszystko, czego uczą w szkole uzna się za bezużyteczne i krzwydzące (to kolejna bzdura, na której temat mogę się wypowiedzieć, ale tego nie zrobię, bo to osobny temat). Uważam, że przypadki jak w wyznaniu to kwestia osobnicza. Pierdolenie o zabijaniu kreatywności to typowe uskutecznianie postawy ofiary (ŚMIERTELNIE SZKODLIWEJ, tak btw). Jeżeli chcesz emanować swoim indywidualizmem w matematyce, to najwyraźniej nie rozumiesz tego pojęcia. Osoby zdolne (naprawdę zdolne, nie takie, które same siebie uważają za zdolnych) są zawsze promowane przez szkoły. Problem leży w zakrzywionym obrazie świata, jaki ludzie wyciągają z zachodniej popkultury. Ludzie naprawdę wierzą w to, że ich unikalność stanowi ich wartość, którą ktoś inny w nich zabija (bo przecież nie oni sami, a skądże), a to chyba jedna największych bzdur, jakie ludzie dali sobie wmówić.

noraczejnie

kleksownik zapraszam do zapoznania się z systemami edukacji w innych krajach, przede wszystkim w Finlandii, a później wypowiadaj się na temat polskiego szkolnictwa i postaw uczniów. I tu nie chodzi tylko o jakąś indywidualność, ale o ukierunkowane ucznia na zawód, który będzie lubić i będzie mógł przysłużyć się społeczeństwu jako profesjonalista w danym zawodzie. Poza tym zmiana szkoły to dla wielu osób kwestia pieniędzy, a nie "obrotności" i innych kołczowych bredni. Nie każdy ma warunki na ucieczkę przed toksycznymi nauczycielami albo podłymi znajomymi ze szkoły, a to może bardzo mocno odbić się na kształtującej się psychice ucznia i jego przyszłości.

HellBlazer Odpowiedz

Ja uwielbiałem wkur#iać nauczycieli wykorzystując ten idiotyczny temat szkolnictwa. Większość rzeczy robiłem "po swojemu" wyprowadzając wzory, robiąc coś innym i łatwiejszym dla mnie sposobem (dla innych też, bo przed maturą większość klasy pytała się mnie jak bym rozwiązał coś na "swoją" logikę). Z matmy miałem 2. Babka mnie wkurzyła, bo ciągle dostawałem 0 pkt za coś co miałem dobrze, ale inaczej (nawet sprawdzenia pisałem). Przeżyłem tak całe liceum to matur próbnych, na których nie obowiązywały mnie zasady nauczyciela, a obowiązywał efekt. Mina babki, gdy pół klasy ma rozwiązane w ten sam sposób zadanie zrobione "po mojemu" i to spojrzenie, gdy usiadła do katedry gdy rozdała prace. Bezcenne. Tak było też z innymi przedmiotami, ale to już inna historia

Pitupitu321

Oh, geniusz.

efyfciak Odpowiedz

Ja pamiętam z podstawówki, jak uczyliśmy się korzystać z linijki. I mieliśmy sprawdzian, gdzie zadania były jakoś tak "odmierz za pomocą linijki odcinek długości 3cm, 5 cm, 9 cm", kilka w ten deseń. No i dostałam z przyjaciółką po jedynce. Używając rzecz jasna do wykonania zadań linijki. A mój bliźniak zapomniał linijki do szkoły. I dostał piątkę. Odcinki miał krzywe, ale wiedział, że dwie kratki to 1cm. A my dwie tępe dzidy nie ogarnelysmy tego z linijkami.

ogienek Odpowiedz

To zamiast uczyć dzieci od razu, że są ujemności lepiej jest im kłaść do głowy, że nic poniżej zera nie istnieje. A dopiero później wyprowadzać ich z błędu... Logika bardzo...

Agatulka Odpowiedz

Nie wiedziałam że można to rozkminiac na dwa sposoby

NiebieskiKosz

@butelkaa w takim razie musisz robić awanturę u ministra edukacji,bo aż do szkoły średniej włącznie pierwiastek z liczby ujemnej nie istnieje

TrayArip

@NiebieskiKosz Nie do końca, bo stwierdzenie, że pierwiastek z liczby ujemnej nie istnieje jest prawdą, jeżeli poruszamy się w ciele liczb rzeczywistych. Tak jest w szkole, choć jest to milczące założenie, bo po prostu nie wspomina się o tym, że są jakieś inne możliwości. I nie jest to wtedy żadna herezja. Natomiast nic w takiej sytuacji nie usprawiedliwia powiedzenia, że 5-7=0. Bo nawet jeżeli przyjąć, że na tym etapie ograniczamy się do zbioru liczb naturalnych, to takie działanie jest po prostu niewykonalne, a nie daje 0.

Signum

@butelkaa dlatego tak ważne jest, aby przykładać się do nauki o zbiorach liczb i pamiętać o określaniu dziedziny. Nie jestem w stanie zgodzić się ze stwierdzeniem, że liczby zespolone (urojone) nie są do końca prawdziwe. Tylko dzięki nim jesteśmy w stanie opisywać matematyczne/fizyczne zależności prądu przemiennego, ale to już wyższy etap edukacji. Oczywiście nie jestem za tym, żeby mieszać w głowach dzieciom w podstawówce, ale w liceum warto już coś takiego zaznaczyć, żeby licealiści wiedzieli jak istotne jest zawężenie dziedziny do liczb rzeczywistych.

TrayArip

@butelkaa Nazwa liczby urojone jest trochę nietrafiona, bo faktycznie może sugerować, że te liczby niejako nie istnieją, podczas gdy istnieją i mają się dobrze. Wiesz, jakby tak na to spojrzeć "na chłopski rozum" to liczby ujemne też nie są jakoś szczególnie "naturalne" :') Widział ktoś w końcu kiedyś -2 jabłka? Natomiast zaprzyjaźniliśmy się z nimi i nie mamy większych kłopotów, aby ich używać. Ogólnie jakby nie patrzeć cała matematyka to twór stworzony na pewien użytek :') I też zgadzam się z Signum, co prawda zdarza się, że w liceum nauczyciel napomknie o czymś takim jak liczby urojone/zespolone, ale to jest bardzo mocno opcjonalne i stanowi rozszerzenie rozszerzenia, natomiast gdy nauczyciel po prostu przygotowuje do matury to ani widu ani słychu o liczbach zespolonych na lekcjach nie będzie. A chyba fajnie by było, żeby chociaż jakieś ziarno zainteresowania zasiać, pokazać że taki fajny koncept istnieje, nawet jeśli tylko nieliczni będą go w przyszłości zgłębiać.

Dodaj anonimowe wyznanie