#2hIul

Wyznanie #Yv7lZ czytałam, jakby było o mnie. Kiedyś miałam bardzo podobne "podejście" jak autorka. Zostałam wychowana w wierze, że seks dopiero po ślubie. Bardzo długo byłam sama, żadnego przytulania, chodzenia za rękę czy całowania - nie dlatego, że nikt się mną nie interesował, tylko dlatego, że nie chciałam się śpieszyć, a czasami nawet wydawało mi się, że jestem asekaualna, nigdy się nie dotykałam, nigdy nie miałam ochoty. Koleżanki opowiadały o cieple w podbrzuszu podczas czytania erotyków, a ja nigdy czegoś takiego nie czułam.

Swojego obecnego chłopaka poznałam dosyć późno, na początku naszego spotykania się poinformowałam go, że seks dopiero po ślubie, zaśmiał się i zaprzeczył. Mimo to i tak się ze sobą związaliśmy, powiedział, że do łóżka pójdziemy wtedy, kiedy będę chciała.

Podczas pierwszego pocałunku byłam sparaliżowana strachem, kompletnie nie wiedziałam co mam robić. Gdy mnie przytulał czułam się niezręcznie. Z czasem się z tym oswoiłam.
Chłopak miał bardzo wysokie libido, więc bardzo często mnie dotykał i dążył do kontaktów, zawsze go odpychałam i wyznaczałam granice, których nie może przekraczać. Bardzo ciężko było mu mnie oswoić z intymnością. Podczas bliższych kontaktów, gdy mnie dotykał potrafiłam płakać, czasami miewałam ataki paniki, wtedy zawsze przerywał, przytulał i pomagał mi się uspokoić. Z czasem byłam coraz odważniejsza i pozwalałam na coraz więcej, a sprawianie mu przyjemności było najważniejsze. Na początku próbowaliśmy kochać się przez ubrania, po prostu ocierając się o siebie.
Po dość długim czasie sama zaproponowałam seks, widziałam jak się męczy i jak bardzo chce. Nie podobało mi się, nic nie czułam, znowu płakałam. Oddaliliśmy się. Mówiłam, że jestem aseksualna i chciałam zerwać, nie pozwolił mi i od początku przekonywał do bliskości.

Na dzień dzisiejszy nie mam problemu z seksem, do łóżka chodzę chętnie, ale dojście do tego - to była droga przez mękę. Mimo wszystko, cieszę się, że udało mi się zmusić i zrobić ten krok.
HerbatkaMalinowaa Odpowiedz

Fajnie, że trafiłaś na tak kochaną, wyrozumiałą i cierpliwą osobę, która się nie poddała. :)

lilsleep Odpowiedz

Wychowywanie w tak skrajnej postaci czystości jest wg mnie mocno krzywdzące. Potem kobiety boją się siebie, swojego ciała i kontaktu z ukochaną osobą

Jaktoja

Ja czekałam do ślubu i nie żałuję. Są różne kobiety, różne style życia, po co generalizować.

bazienka

no to masz szczescie
ja wyladowalabym ze zdradzajacym gnojem. i bolesnym seksem.
mozna jeszcze trafic na faceta ze zbyt duzym, albo takeigo, tkory nie potrafi lub nie chce zajac sie kobieta i idzie spac, bo "mialas tyle samo czasu co ja"
i niekoniecznie wychodzi to w rozmowach czy relacji

majer

@Jaktoja - gdyby człowiek nie miał skłonności do generalizowania, to twoi przodkowie dawno skończyliby w paszczy niedźwiedzia.

Serwatka31

Jaktoja:

Proszę bardzo, możesz czekać i do śmierci.
I możesz i być z tym szczęśliwa.

Ale my nie rozmawiamy o tym, czy ktoś ma prawo czekać, ale o indoktrynacji dzieci, że tylko jeden styl jest słuszny.

Inaczej mówiąc, właśnie o potępienie generalizowania i mówienia, że nie może być różnych stylów, tu się rozchodzi.

autorka95

Moje wychowanie nie było w tak skrajnej postaci czystości. Po prostu rodzice poznali się dosyć późno i z seksem czekali do ślubu, takie wartości mi też przekazali. Ale to nigdy nie była indoktrynacja. Gdy byłam młodsza miałam dodatkowo nieprzyjemne doświadczenie co przełożyło się na moje późniejsze problemy.

aceofspades

Wychowanie to nie wszystko, dużo robi jeszcze charakter.
Ja byłam wychowywana właśnie tak jak autorka, w bardzo katolickiej rodzinie, seks dopiero po ślubie, na chłopaków będę miała czas za to na porządku dziennym były codzienna modlitwa czy wspólne czytanie biblii.
Mimo to sama z siebie miałam zupełnie inne podejście niż mnie uczono w domu, interesowałam się seksualnością od dziecka, dziewictwo straciłam jako nastolatka a przez następne kilka lat sporo eksperymentowałam z różnymi płciami i ilościami ;)
do dziś jestem bardzo otwarta na seks, choć mam stałego partnera i zdradzać go nie mam zamiariu, ale na przykład nie przeszkadzałoby mi, gdyby chciał zaprosić koleżankę do trójkąta.
Ludzie bardzo często mówią o wychowaniu i zapominają, że każdy człowiek ma też w sobie pewne cechy charakteru, osobowości, pewne predyspozycje, a wychowanie nie zawsze musi mieć na nie wpływ.
Można to przecież zaobserwować już u malutkich dzieci - jedne są spokojniejsze, grzeczniejsze, cichsze, inne bardziej ruchliwe, ciekawskie, głośne. No i wychowywaniem nie zawsze da się coś zmienić, bo tu znowu może się okazać, że jednk dziecko będzie uległe i kara za złe zachowanie sprawi, że już więcej tego nie zrobi, a w innym, bardziej buntowniczym dziecku, taka kara tylko da kopniaka do zrobienia czegoś gorszego.
Dziwie się ludziom, którzy zawsze wszystko zrzucają na wychowanie.
Zaobserwowałam taką tendencję szczególnie tutaj i nie wiem skąd się to bierze.
Owszem, podejście autorki może być efektem wychowania, ale wcale nie musi.

Costamcos

aceofspades sama jesteś przypadkiem wychowania-gdy w rodzinie jest jakaś skrajność to potomkowie idą skrajnosciami- np. Dziecko alkoholika najpewniej stanie się alkoholikiem lub osoba wzgardzajaca alkoholem. Ty po prostu stoisz właśnie po drugiej stronie barykady - jako bardzo otwarta seksualnie osoba i jest to całkiem naturalna reakcja w przypadku dzieci z bardzo religijnych rodzin

aceofspades

W takim razie nie tłumaczy to mojego brata. Wychowany był w takiej samej rodzinie jak ja i autorka, a jednak poszedł zupełnie inną drogą - miał w życiu tylko jedną partnerkę, z którą wziął ślub i założył rodzinę, są ze sobą od wielu lat, ale nie miał nigdy problemu z seksualnością, nie czekał z tym do ślubu - a więc zwykłe, normalne życie bez skrajności.
Chodzi mi o to, że wychowanie może mieć wpływ na dziecko, ale nie musi, bo wszystko zależy od charakteru dziecka, a z charakterem się po prostu rodzimy.

Costamcos

Oczywiście jest mnóstwo innych czynników poza wychowaniem jednak nie znam osobiście nikogo kto nie wynosiłby wpływów z domu-zaleznie od charakteru oczywiście na inny sposób. Możemy sobie mówić że wychowanie nie musi mieć wpływu ale zawsze ma potężny i wydaje mi się, że tylko człowiek o dużej inteligencji emocjonalnej i silnym charakterze jest w stanie bez niczyjej pomocy złamać schematy, w których żył i te schematy objawiają się na różnych plaszczyznach, nie zawsze widocznych na pierwszy rzut oka. Z tego co mówisz brat faktycznie jest prędzej tą osobą która przelamala wychowanie niemniej jaka masz pewność że np. nie będzie uciazliwie restrykcyjny dla swojej córki (czego oczywiście nie życzę;))?

aceofspades

Mój brat ma córkę, co prawda jest jeszcze dzieckiem, ale już widać, że na pewno nie będzie dla niej restrykcyjny. Zresztą brat nie jest religijny, swoje dzieci wychowuje w neutralny sposób, czyli poznają różne religie, ale nie mają przymusu należenia do żadnej.
Jeśli chodzi o mnie, to uważam, że byłabym taka jaka jestem bez względu na to, w jaki sposób wychowywaliby mnie rodzicie. To nie było tak, że buntowałam się przeciwko temu, czego próbowali mnie nauczyć, tylko po prostu byłam bardzo ciekawskim dzieckiem i zawsze chciałam wszystko sprawdzić na własnej skórze, nawet jeśli ktoś mi mówił, że to złe czy niebezpieczne.
Znam siebie na tyle, by mieć pewność, że moje, jak to nazywasz, "skrajne" zachowanie, nie jest wynikiem wychowania, a charakteru. A uważam tak, ponieważ robiłam w życiu wiele innych "skrajnych" rzeczy, których rodzice mi nie zabraniali, a nawet popierali.
No i wciąż bardzo szanuję i kocham rodziców, uważam, że są wspaniałymi ludźmi, mimo że nie ze wszystkimi ich metodami się zgadzam i na wiele spraw mamy zupełnie inne spojrzenie.
Mogłabym powiedzieć, że sama trochę wychowałam rodziców, bo mimo tego, że wciąż są bardzo religijni, to nie mają problemu z tym, że na przykład mieszkam z chłopakiem bez ślubu, czy że nie chodzę do kościoła. Zawsze im tłumaczyłam, że szanuję ich poglądy, ale oni muszą uszanować moje, bo jestem samodzielnym i dorosłym człowiekiem, więc nie mogą wymagać, bym żyła tak jak oni.
I gdy tak spojrzę na moich rodziców teraz i sprzed 20 lat, to naprawdę uważam, że to ja miałam większy wpływ na nich, niż oni na mnie.

Hatemonday Odpowiedz

No to ja ugryzę problem przykazania „nie cudzołóż” z innej strony. Bo według mnie Kościół trochę źle go rozumie, a Bogu nie chodziło o to, że seks przed ślubem to zło wcielone. Jemu chodziło po prostu o to, żeby ludzie uprawiali seks z tymi, których kochają. Chciał, aby seks nie wynikał tylko z potrzeb fizjologicznych, ale i z uczuć, aby nie bzykać się z pierwszą lepszą napotkaną osobą, tylko kochać się z kimś, kto jest dla nas ważny. Ślub jest uznawany za taki pewnik prawdziwej miłości (ze względu na przysięgę małżeńską, uprzedzając ataki: wiem, że nie zawsze jest ona składana szczerze, ale to jest temat na zupełnie inną rozkminę, tu zakładamy, że jest ona składana przez dwójkę poważnie traktujących siebie nawzajem i/lub religię ludzi) dlatego, według mnie, ustalono, że seks można uprawiać dopiero po ślubie, bo pamiętajmy, że przykazania były wyjaśniane w większości niepiśmiennym, nierozkminiającym życia ludziom, dlatego ważną rzeczą było dać pewien nieskomplikowany skrót myślowy, który wybawi ich od grzechu.

autorka95

Co więcej w Piśmie nie ma nic na temat tego, że seks tylko po ślubie. Też uważam, że o to chodzi. Dodatkowo jakieś zabezpieczenie dla kobiet, żeby same z brzuchem nie zostały.

Skylla

Myślę, że przede wszystkim chodziło o to, że w tych czasach nie było antykoncepcji, a zapewnienie bytu dziecku będąc samotną matką było dużo trudniejsze. Dlatego też "rozwiązłość" u kobiet była bardziej piętnowana. Małżeństwo natomiast stanowiło gwarancję bytu dla dziecka i matki. Poza tym ludzie wtedy zawierali małżeństwa dużo szybciej, w wieku, w którym większość ludzi dzisiaj ma pierwsze doświadczenia seksualne, więc czekanie do ślubu nie było taką znowu męką.

Redhairdontcare Odpowiedz

Mi się pierwszy raz też nie za bardzo podobał. Nie wiem dlaczego ludzie się wtedy poddają. Wiadomo, że jak się czegoś nie robiło, to trzeba się nauczyć, a nie rezygnować po pierwszej próbie

Ckawka

Wiesz, jak się seks zaczyna uprawiać, kiedy jeszcze psychika jest plastyczna, a popęd seksualny ciągnie, to po pierwszym nieprzyjemnym razie (i paru nieczułych) się nie poddaje. Gorzej jak ktoś czeka, aż mu libido spadnie do zera (bo nigdy go nie zaspokajał, to opadło), a wiek urośnie, to wtedy ciężko ból pierwszego stosunku wymazać z głowy. Nic dziwnego w tym. A ludzie się jeszcze sami o to proszą czekając do ślubu :)

Klaudyjuu Odpowiedz

Podziwiam go, musi naprawdę Cię kochać ;)

autorka95

Bo na miłości powinien się opierać związek, widocznie to, że byłam "zielona" w seksie mu nie przeszkadzało. Tak naprawdę to kwestia pracy nad sobą.

milA00 Odpowiedz

Powtórzę się, ale masz szczęście, że trafiłaś na takiego chłopaka bo gdybyś trafiła na jakiegoś faceta co myśli tylko o sobie i o swoich potrzebach to mogłoby się to dla Ciebie skończyć tak, że do seksu byś się zupełnie zraziła. Swoją drogą nie potrafię zrozumieć ludzi którzy z seksem czekają, aż do ślubu, później jest wielkie rozczarowanie, które może skończyć się rozwodem.

autorka95

To nie jest tak, że na niego trafiłam. Znałam go trochę czasu zanim zaczęliśmy się spotykać, znałam jego podejście do różnych spraw, bardzo dużo ze sobą rozmawialiśmy i spędzaliśmy dużo czasu w typowo koleżeński sposób. Ja czekałam na jego pierwszy krok, a on nie wiedział, że mi się podoba i tak się to ciągnęło. Nie zawsze było dobrze, ale nauczyliśmy się chodzić na kompromisy i dogadywać.

Gro9 Odpowiedz

To wyznanie to po prostu perełka. Byle więcej takich.

SempreStaccato Odpowiedz

Do wszystkich, którzy teraz obruszają na wychowanie w wierze i czystości: mam 20 lat, jestem katoliczką, żyję w czystości (nie uprawiam seksu, nie masturbuję się). Jestem w bardzo szczęśliwym związku od trzech lat. Jesteśmy ze sobą naprawdę blisko, mało tego uwielbiamy kontakt fizyczny - przytulanie, całowanie, nawet dotykanie. To nieprawda, że katolicy mogą się tylko trzymać za ręce, a buzi tylko w policzek. To totalne bzdury. Można robić tyle, ile się da do momentu, w którym zaczynasz czuć podniecenie. Wtedy przestajemy. I ja nie jestem aseksualna (a mój facet to już w ogóle z pewnością nie jest xD i on ma 28 lat), często mam ochotę na seks, nie mogę się doczekać seksu, uważam że to jest genialne i że jest fantastyczny. Tylko po prostu jeszcze nie dla nas. Nie należy popadać w skrajności. Ktoś kto uczy swoje dzieci, że Kościół zabrania jakiegokolwiek kontaktu fizycznego przed ślubem, totalnie nie ma racji. Może rodzice Autorki to wyolbrzymiali, stąd ten przesadny strach. Jeśli to jest zdrowa wstrzemięźliwość, to naprawdę nie szkodzi ani psychice ani niczemu innemu. Nie z założenia.
PS Nie ma czegoś takiego jak "skrajna czystość" xD seks to seks, czystość to brak seksu. Jak to mówił mój polonista - "nie można być trochę w ciąży" xD

autorka95

Rodzice autorki niczego nie wyolbrzymiali, strach brał się z obawy przed ciążą w młodym wieku, chęci posiadania jednego partnera, który będzie wierny i pewnych sytuacji z przeszłości.

bazienka Odpowiedz

tak sie konczy fanatyzm religijny
seks jako tabu, cialo jako tabu
brak podstawowej wiedzy
brak masturbacji i znajomosci wlasnego ciala
straszne...

zadnego slubu przed seksem, jakbym ja miala seksy po slubie, to ywladowalabym z facetem, z kt mnie bolalo i mnie zdradzal

ciesze sie, ze tobiie sie udalo :)

autorka95

Ale ja tutaj nigdzie nie pisałam o fanatyzmie i moi rodzice również nie są fanatykami. Seks nie był nigdy tabu i ciało też nie. Wiedzę na temat seksu wbrew pozorom miałam i mam bardzo dużą. A masturbować się dalej nie lubię.

anakonda257 Odpowiedz

Blokadę masz w psychice, a nie jesteś aseksualna... Coś cię blokuje i nie czujesz się wolna i swobodna.

autorka95

Kiedyś myślałam, że jestem aseksualna, teraz wiem, że nie jestem.

Zobacz więcej komentarzy (1)
Dodaj anonimowe wyznanie