#2NdGD

Jestem lekarzem pracującym w SOR. Obserwuję tu kolegów z większym i mniejszym powołaniem, z mniejszą i większą cierpliwością do pacjentów… Szczególnym „brakiem powodzenia” wśród personelu cieszą się ci na bani - z nimi mało kto się cacka.

W zeszłym tygodniu pojawiła się na oddziale młoda pacjentka. Objawy ewidentnie sugerujące upojenie/odurzenie (półprzytomne szarpanie się, wulgaryzmy, próba gryzienia nas itp.), w toksykologii wyszły pochodne pewnego środka pobudzającego, klasyka. Przerażony mąż (to on wezwał karetkę, kiedy żona straciła przytomność, a gdy próbował ją cucić, rzucała bluzgami) twierdzi, że żona nic nie bierze, na nic przewlekle nie choruje, jedynie od jakichś dwóch tygodni ma jakąś infekcję z gorączką. Bankowo nic nie wzięła, ona nie bierze, mają małe dziecko i to bardzo rozsądna kobieta. Jedyne, co ostatnio brała, to jakieś środki na infekcję.

„Ta, jasne” - mniej więcej taka była reakcja większości personelu. Wbijanie wenflonów bez jakiejś ostrożności, na każde półprzytomne „ała” odpowiedź w stylu „zamknij mordę, myślisz, że mi się tu chce z tobą pier*olić” - przy tym mężu. Nawet powiedziałam im, żeby się trochę jednak ogarnęli (nie zajmowałam się tym przypadkiem), ale odpowiedź była z serii wzruszenia ramion.
Następnego dnia dziewczyna trafiła na… neurologię. Okazało się, że to ciężkie zapalenie mózgu i opon mózgowo-rdzeniowych, prawdopodobnie powikłanie infekcji. I prawdopodobnie te dodatnie wyniki to był jakiś ślad wynikający z pseudoefedryny w popularnych środkach na przeziębienie.

Nikt z personelu nie przeprosił.
Ech.
Chociaż „fachowcami” są dobrymi.
Karo Odpowiedz

Moja babcia, lat 90, trafiła do szpitala. Babcia, która całe życie unikała środków przeciwbólowych, nasennych. uspokajających itp. Dostała bardzo silne podwójne znieczulenie w kręgosłup do operacji i potem wiele innych leków. Byłam zszokowana, jak zachowywał się personel. Babcia nie wiedziała co się dzieje, potrafiła się budzić w środku nocy przerażona, krzyczeć. Nie ma żadnej demencji itp. Tak wpłynęły na nią leki, po powrocie do domu wszystko minęło. Personel tego zupełnie nie rozumiał. Zachowywali się, jakby robiła im wielką krzywdę, obrażali ją. Zupełnie jakby nie rozumieli, że to starsza, przerażona osoba pod wpływem leków... Strasznie przykre...

Blblbl

To jest straszne jak traktują starsze osoby. Jakiś czas temu byłam na sali ze starszą Panią, miała chyba 86 lat o ile pamiętam i opowiadała, że jeszcze sama mieszka, że ogarnia wszystlo, nawet na maszynie szyje! Rewelacyjna kobieta. Na drugi dzień miała operacje, wiadomo, znieczulenie, cewnik założony, kobieta była otumaniona lekami. A podejście pielęgniarek? "Co to babciu sie stalo? Posikala sie, mokre wszystko.." odzywały się do niej jak do przygłupa. Nawet jak już w kolejnej dobie doszła do siebie, chciaa wstawać, do toalety wyjść "nie szalej babciu.. Masz lezec.." porażka

Cristality Odpowiedz

Ja jestem rozczarowany postawą męża, gdyby ktoś w mojej obecności tak powiedział do mojej żony to byłoby gorąco

ohlala

Myślisz, że on w takiej sytuacji miał czas i siły, żeby zaczynać kłótnię z osobami, które ratowały życie jego żonie? Później mógł skargę napisać, ale w momencie ratowania życia nie można zawracać ratownikom dupy.

jankostanko33

Nie dziwię się, że gość nie miał odwagi dymić do ludzi, od których w danym momencie zależało życie jego żony. Może się bał, że ją oleją, nie zrobią wszystkiego żeby ja uratować, albo nawet specjalnie spróbują jej zaszkodzić.

nata

Raczej powinien być w tym czasie na poczekalni.

Zenobiusz Odpowiedz

Mąż mógł nagrywać. I seria procesów..

Maz0 Odpowiedz

No ja miałam podobną sytuację tylko byłam młodsza od tej kobiety bo miałam 16 lat. Do tej pory pamiętam jak nie miałam siły ustac na nogach a lekarze na izbie przyjęć mnie szarpali i mowili żebym "nie udawała i oni mają już dosyć zaćpanych nastolatków". Siniaki na rękach miałam przez następne dwa tygodnie.

KrulWafel Odpowiedz

Byłem w szpitalu zrobić rentgen i słyszę rozmowę przedstawicielki personelu z gościem z urazem głowy, który miał mieć tomografie. Uraz głowy, zaniki pamięci, a da drze ryja na cały korytarz, że ma sobie przypomnieć.... Paranoja.

yamuna Odpowiedz

Może trochę z innej beczki, ale skoro już piszemy o personelu medycznym... Tak się składa, że mam za współlokatorkę pielęgniarkę pracującą w szpitalu. Dziewczyna klepie 12-godzinne zmiany i w dzień i w nocy - tygodniowo na pewno grubo ponad 40 godzin, a był i taki czas, że wracając rano z nocnej zmiany za chwilę szła do następnej pracy. Bez spania. Nieraz widzę ją jak dosłownie snuje się jak cień po mieszkaniu, zapomina ogarnąć rzeczy nawet dookoła siebie, wolny dzień potrafi przespać w całości. Najlepsze jest jednak to, że wcale nie zarabia mało (stawka godzinowa w okolicy 30 złotych to norma), nie chodzi więc o pieniądze, nie wiem o co chodzi. Ale tacy właśnie przemęczeni ludzie "opiekują się" innymi ludźmi w szpitalach (zaznaczę, że znajoma nie ma rodziny, męża, dzieci, mieszkania na głowie, nie wiem jak radzą sobie osoby, które mają takie zobowiązania)...

PrzezSamoH

yamuna - pewnie niedobór personelu. Pielęgniarek jest coraz mniej, a już lata temu były problemy. Moja mama opowiadała mi, że kiedyś była na zmianie w szpitalu przez 48h, bo dwie koleżanki rozchorowały się w tym samym czasie.

NOTHING000

Słońce, 30 zł (zgaduję że brutto), to na pielęgniarskie standardy bardzo mało. Teraz dużo pielęgniarek ma wykształcenie wyższe na poziomie magistra, dużo kursów, specjalizacje. A i tak zarabiają mniej niż powinny... Dodatkowo szpitale, gdzie normy zatrudnienia nie są spełnianie nie należą do rzadkości i tym sposobem jedna pielęgniarka potrafi mieć pod opieką kilkunastu/kilkudziesięciu pacjentów. Ciągle w ruchu, na najwyższych obrotach, wykonując pracę wymagającą fizycznie, umysłowo i - co tu ukrywać - także psychicznie. Nie dziwię się, że twoja współlokatorka jest wykończona.

glowawchmurach

@yamuna
bo w tym fachu mówimy tak:
masz problemy w życiu prywatnym ?
zostań pielęgniarką.
zero życia prywatnego, zero problemów.

ja na początku też dawalam sie tak wykorzystywac az w koncu powiedziałam dość, calujcie mnie w dupe. nie biorę więcej nadgodzin. szczególnie, ze i tak często gęsto mamy taki plan, że trzeba zapie*dalac po 10/12 dni pod rząd. a ja jeszcze robię na neurologii z takimi przypadkami, ze ja pierdziele. nawet w ciąży potrafili dac mi taki plan gdzie miałam wpisane 8 dni pod rząd. kocham pomagac i nie ma nic cenniejszego jak słowo "dziekuje" od pacjenta, ale czasami chciało mi sie wyć. do 5 miesiaca musialam robić, bo ginekolog choc wiedziała jak ciezka jest praca nie dala mi zakazu pracy az w koncu w 20 tygodniu ciąży trafilam do szpitala prosto z pracy jako ciąża zagrozona. 5 tygidni walki o podtrzymanie ciąży. następna ciąża to pierdziele i ide do takiego lekarza, który od razu wypisze mi zakaz. nigdy więcej takiego stresu

Lucy5 Odpowiedz

Gdy rodziłam jedna położna była spoko, ale druga, która przyszła w ostatniej fazie porodu to była straszna chamka- ból nie do zniesienia, a ta mnie wyzywała od idiotek, głupich itd. W bólu i szoku nie miałam nawet sił się jej odszczeknąć, chciałam złożyć na nią skargę później, ale małe dziecko w domu, nie było kiedy i tak odpuściłam. Ale sorki- pielęgniarki bywają wredne i to często. Mogłabym inne przykłady podać, ale kto miał styczność z pielęgniarkami to sam wie.

Lunathiel

To jest chyba tak samo nagminny problem, co chwilę słyszę że oddziały położnicze w Polsce to jest porażka. Bo właśnie wykorzystuje się fakt, że kobiety są tam często same, w dużym bólu i wykończone, więc nie mają siły się odszczeknąć. Słyszałam nawet o perfidnych tekstach typu "trzeba się było nie puszczać to by teraz nie bolało" 😢 I za takie coś za każdym razem powinna polecieć skarga, może coś by się zmieniło wreszcie.

Wykupka Odpowiedz

Gardzę takimi ludźmi. Nawet, jeśli mieliby rację i byłaby na naćpana.

Franz1983

Łatwo się mówi jak się nie ma do czynienia z takimi przypadkami na co dzień. Gdybyś musiał(a) się codziennie użerać z pijakami i ćpunami zamiast ratować życie ludzi, którzy tego naprawdę potrzebują to też by Ci nerwy puszczały. Dlatego ja nimi nie gardzę, a staram się zrozumieć. Chociaż w tym przypadku powinni przeprosić

Wykupka

Nikt ich nie zmusił do wybrania takiego zawodu. Wiedzieli z czym się wiąże. Mają przestrzegać etyki zawodu, traktować każdego pacjenta z szacunkiem. Nie do nich należy moralna ocena życia człowieka i podejmowanych przez niego decyzji.

milA00

Wykupka dokładnie. Wybrali sobie taki zawód, a nie inny, dobrze wiedząc co się z tym wiąże. To jest ich praca i powinni mieć szacunek i do pracy i do ludzi, nawet jeśli w ich mniemaniu ktoś jest gorszy od innych. Takie teksty nie powinny mieć w ogóle miejsca, a brak przeprosin świadczy o ich braku kultury.

NOTHING000

A ja gardzę ludźmi którzy w dupie byli i gówno widzieli. Franz ma rację - łatwo się mówi, gdy się nie ma z czymś do czenienia. Medycy poszli w swój zawód, by ratować czyjeś zdrowie i życie, a nie po to, by agresywni pacjenci rzucali się na nich z pięściami i bluzgami.

Wykupka

NOTHING000 czyli maja prawo traktować ludzi jak gówno, bo im się WYDAJE, że są pijani/pod wpływem narkotyków?
A w dupie byłaś i gówno widziałaś to chyba ty pisząc takie rzeczy.

Wykupka

NOTHING000 zapytam jeszcze. Czy według ciebie "agresywni pacjenci rzucający się na nich z pięściami i bluzgami" nie są ludźmi, których zdrowie i życie maja ratować? Może to objaw choroby? Guza mózgu? Psychicznej choroby? Według ciebie mogą sami ocenić kogo mogą traktować jak scierwo? Ile ty masz lat?

Feniks06

Nothing retoryka, którą po raz kolejny stosujesz jest tak słaba, że masakra.

Mowa jest o ratowaniu i traktowaniu z szacunkiem osoby pod wpływem środków odurzających a Ty jedziesz od dupy strony o pacjentach, którzy się rzucają na nich z pięściami i bluzgami.

Lunathiel

@Franz1983 "Gdybyś musiał(a) się codziennie użerać z pijakami i ćpunami zamiast ratować życie ludzi, którzy tego naprawdę potrzebują..." - czyli jak ktoś sam sobie zaszkodził to automatycznie wyklucza możliwość, że "naprawdę" potrzebuje pomocy, tak? To powiedz mi, co z osobami które same doprowadziły się do poważnych problemów typu nadciśnienie, otyłość albo rak u palaczy? Ich wszystkich też należy traktować jak śmieci? Gdyby logicznie do tego podejść to tak, bo wyrządzają sobie często nawet gorszą i bardziej długotrwałą krzywdę niż jakiś losowy ziomek który raz wciągnął na imprezie za długą kreskę amfetaminy.

Wszyscy wiedzą, że tego typu zawody są okrutnie ciężkie i wymagają anielskiej cierpliwości. Nawet ja. I dlatego ich nie wybrałam, bo wiem że się nie nadaję. Tak samo wszyscy (chyba?) wiedzą, że ludzie nie są doskonali i popełniają błędy - zarówno lekarze jak i pacjenci. Ważne żeby się na nich uczyć :)

Franz1983

Lunathiel - odpowiadając na Twoje pytanie to nie uważam, że osoby które same sobie szkodzą należy z góry traktować jak śmiecia. Ale cackać się z nimi specjalnie też nie warto. A właśnie dzisiaj przeczytałem, że taki losowy ziomek co wciągnął za długą kreskę, zaatakował ratownika medycznego podczas udzielania mu pomocy. Ratownik spadł ze schodów i stracił przytomność. Na szczęście nic poważniejszego mu się nie stało ale mógło być znacznie gorzej. I co, mam mieć jakiekolwiek współczucie dla takiego naćpanego kmiota że ktoś go źle potraktował? Gówno mnie obchodzi czy to był jego pierwszy wyskok, a wcześniej to do kościoła chodził i staruszki przez jezdnię przeprowadzał. Mam nadzieję że policja go przez ścieżkę zdrowia przeciągnęła w drodze na komisariat.

Lunathiel

@Franz1983 - A tutaj się jak najbardziej z tobą zgadzam. Jak ktoś odwala tego typu rzeczy (agresja, czy to fizyczna czy słowna, atakowanie innych, jakieś zrzucanie ze schodów i inne wyskoki godne osiedlowego patusa z ujemnym IQ) to chyba jasne, że reakcja będzie adekwatna i nie będzie to żadne współczucie. Źle mnie zrozumiałeś, bo absolutnie nie o to mi chodzi. Ja piję głównie do faktu, że właśnie przez sytuacje takie jak ta przytoczona przez ciebie, na SORach obrywa się rykoszetem osobom kompletnie niezasługującym na złe traktowanie. Bo ja wiem, że te krzywe akcje z pato-Sebami po stymulantach się serio zdarzają. Nie musisz mi tego udowadniać. Problem w tym, że nie tylko najgorszym patusom, ale również innym, przeciętnym osobom zdarza się używać substancji psychoaktywnych (choćby różnego rodzaju leków). I co się dzieje kiedy taka "przeciętna osoba" trafia do szpitala? Ano to co w wyznaniu: czyli jak tylko przyzna się/ testy wskażą że używała jakiejkolwiek substancji (choćby wspomnianych leków na przeziębienie z pseudoefedryną!), zaczyna być traktowana jak człowiek najniższej kategorii. Niezależnie od tego czy zrobiła cokolwiek złego, czy jest potulna jak baranek. To jest prawdziwy problem i trzeba z nim walczyć.

Zobacz więcej odpowiedzi (3)
SweetGirl121 Odpowiedz

Skoro już taki temat to może podzielę się swoją historią. Wczoraj byłam w szpitalu z powodu silnego bólu brzucha. Dosłownie leżałam na podłodze zwijając się z bólu. Nikt się mną nie zajął i musiałam czekać chyba z 30 minut na lekarza. Leki przeciwbólowe już nie pomagały. Kiedy w końcu lekarz mnie przyjął powiedział, że przesadzam bo każdego czasem boli brzuch. Obejrzał tylko mój brzuch i powiedział, że nic mi nie jest. Na szczęście miał mnie kto zawieźć do innego szpitala.

Lunathiel

Skargę powinnaś złożyć. Warto, z myślą o tym że kiedyś ktoś inny przyjdzie tam z "udawanym" ostrym bólem brzucha i akurat się tak złoży, że ból będzie powodować coś poważnego co trzeba leczyć od razu. Lepiej zapobiegać takim nieszczęściom, ludzie jak ten facet nie powinni być bezkarni.

Lunathiel Odpowiedz

Oooo, to jest temat który mnie mocno wkurza to się rozpiszę. Po pierwsze, nawet jeśli na SOR zgłasza się ktoś ewidentnie pod wpływem ale twierdzi że nic nie brał, to obowiązkiem personelu jest mu uwierzyć i poinformować go (albo lepiej osoby towarzyszące, które są trzeźwe), że zatajenie takiej informacji może bardzo utrudnić leczenie. Tyle. A nie traktować człowieka jak śmiecia bo jest podejrzenie że jest naćpany. Ile już było przypadków procesów sądowych o takie traktowanie, ile mylnych diagnoz albo przypadków ludzi odurzonych przez kogoś innego? Czy lekarze z SORów i ratownicy medyczni są naprawdę aż tak wyprani z empatii że wolą ryzykować wywalenie z roboty niż podejść do pacjenta jak do człowieka?

Kolejna sprawa: jeśli ktoś naprawdę sam się czymś odurzył i akurat potrzebuje pomocy. Dlaczego złe traktowanie jest wtedy praktycznie murowane? Przecież nie każda naćpana osoba = osoba agresywna i nadpobudliwa. Substancji psychoaktywnych (w tym LEKÓW, które na każdego działają inaczej i zażyte pierwszy raz albo w większej ilości mogą powodować różne nieprzyjemne rzeczy) jest na świecie bardzo dużo, wiele z nich działa uspokajająco i to również bywa niebezpieczne. I chyba nigdy nie zrozumiem podejścia do tych osób z uprzedzeniem z góry, jakby każdy kto używa takich rzeczy był jedną i tą samą agresywną, trudną do leczenia osobą. Ba, nawet ktoś zapity w przysłowiowe trzy dupy kto potrzebuje pomocy powinien tą pomoc otrzymać. Ja wiem że mamy braki w personelu, że nie ma pieniędzy, ale do cholery, to jest PUBLICZNA służba zdrowia. I ludzie właśnie po to płacą podatki, żeby w razie wypadku móc z niej skorzystać.

Lunathiel

A, no i chyba najważniejsze na koniec: rozmawiałam kiedyś ze znajomymi "z branży", którzy się uczą właśnie w kierunkach około-medycznych o tym jaka logika stoi za tym podłym traktowaniem. I usłyszałam, że większość chyba nie chce pomagać ludziom którzy sobie sami szkodzą. No ok, rozumiem. Ale idąc tym tropem nie powinni pomagać też osobom z mega wysokim cholesterolem, które dalej nieodpowiednio się odżywiają. Czy wszystkim którzy jeżdżą autem bez przeglądu. Ludziom którzy wszczynają bójki. Albo rodzicom którzy nie dbają o swoje dzieci i zamiast podawać im leki czekają aż przeziębienie zamieni się w zapalenie płuc. Ludzie bywają idiotami, taki jest świat, niestety. I nie tylko odurzanie zbyt dużymi dawkami jest tego oznaką.

Zobacz więcej komentarzy (2)
Dodaj anonimowe wyznanie