#1QCIk

Jestem kosmetologiem z długoletnim doświadczeniem. Odkąd pamiętam zawsze rodzina, a zwłaszcza ta damska jej część, prosi o porady lub diagnozy. Ogólnie, co ja mogę powiedzieć, gdy ktoś siedzi w makijażu przy przygaszonym świetle? No nie za dużo. Tłumaczyłam to wszystkim ciotkom, że zapraszam do mnie do gabinetu na bezpłatną konsultację. Tam mogę ewentualnie doradzić i pomóc. Żadna oczywiście nigdy nie przyszła, a pytania o diagnozę nadal trwały. Pewnie wiecie jak to jest, gdy po pracy ktoś usilnie próbuje z wami rozmawiać na ten temat. No nie chce się. Ja po pracy też nie chcę o niej za dużo myśleć, a zwłaszcza podczas jakichś rodzinnych imprez. A ciotki potrafiły przynosić nawet własną pielęgnację i pytać, czy to aby na pewno dobre.

Pewnego razu wkurzyłam się już i na imprezę rodzinną wzięłam lampę Wooda, lampę z lupą i ogólnie kilka innych przydatnych artefaktów. Po kolei każdą zmywałam i ustalałam błędy w pielęgnacji, w diecie, problemy skórne, rozmieszczenie i głębokość zmarszczek... Ogólnie wszystko bardzo kompleksowo. W końcu miały to, czego chciały. Poświęciłam na to cztery godziny, każdej rozpisałam plan zabiegowy, z zaznaczeniem, że nie musi tego robić nawet u mnie (coby nie było, że naciągam na kasę).

Wszystkie ciotki, kuzynki itp. obraziły się śmiertelnie, chyba dlatego, że im nie powiedziałam, że skórę to mają fantastyczną, a „Biały Jeleń” to najlepsze oczyszczanie twarzy. Masakra po prostu. Nigdy nie widziałam, żeby były tak niezadowolone. Wytykałam im wszystko, co zauważyłam, każdą najmniejszą bruzdę, najmniejsze naczynko. Plany zabiegowe wstępnie kosztowały po 20 tysięcy, a jeszcze mówiłam, że to może być mało. Oczywiście we wszystkim była duża przesada.

Skutek? Nikt mi już kremów nie przynosi, nie pyta się, czy aby dałoby się usunąć tę zmarszczkę, czym się różni botoks od wypełniacza itp. W końcu mam spokój.
Jestjakjest Odpowiedz

Być może się narażę, ale odbieram to tak jak ciotki. Przynajmniej u mnie w rodzinie też się zahacza o tematy zawodowe i nikt nie robi z tego afery. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś nie chciał odpowiedzieć choć na parę pytań robiąc z pielęgnacji skóry dziedzinę naukową, gdzie się bez gabinetu i zabiegów nie obędzie. I ta "zemsta" za to, też dziwna i arogancka.

Jestjakjest

Nie przesadzaj, każda z nas pielęgnuje skórę, a ile z nas chodzi do kosmetologa po takie porady. I nie w tym sens, bo wiadomo, że profesjonalnie zrobią Cię na bóstwo, tylko jak masz te pieniądze to idziesz i to robisz, proste. Jak nie masz to się sama musisz informować, też proste, więc chyba normalne, że się w rodzinie zapytają. Ostatecznie nie jest to taaakie kompleksowe, żeby ze wszystkim latać do gabinetu, to też gruba przesada.

Cystof

Tutaj w pełni popieram TrzyPingwiny i autorkę. Jest różnicy między pytaniem "co słychać w pracy" a "hej wykonaj mi darmowo pełną diagnostykę". Wiem bo mam to samo, co prawda kompletnie nie ta działka ale modus operandi niektórych członków rodziny dokładnie taki. Ostatnio kuzyn przyniósł na obiad niedzielny listę kilkunastu pytań do mnie i żony. Piękniejsza połowa zdębiała a ja wybuchnąłem śmiechem bo odpowiedź na to wszystko potrwałaby ze dwie godziny albo lepiej... W niedzielę... Przy rodzinnym obiedzie... Jak powiedziałem ile to potrwa i że będzie potrzebna wizyta domowa to usłyszałem "to ja zaraz kończę jeść i zejdźcie do mnie, jest niedziela i pada to i tak nie macie co robić." Jak dla mnie, zwykłe buractwo i roszczeniowość.

MaryL Odpowiedz

A ja jestem programistką i to co umiem to chętnie pomagam :) czasem wręcz zachęcam, bo wiem, że "IT specialisci" potrafią nieźle zdzierać, a po co moi znajomi mają przepłacać? Najczęściej za darmo, albo za "łychę" ;) ale u mnie jest inna sytuacja, nikt nie jest natarczywy i zazwyczaj mówią, że chcą zapłacić, tylko ja nie chce. U autorki to zupełnie inna historia, jak ona proponuję darmowa konsultacje w gabinecie, a im się nawet tyłka nie chce ruszyć

Dodaj anonimowe wyznanie