#0X9UA
Kolejka była długa, więc tak sobie stoję i czekam. Aż wreszcie nastała moja kolej. Poprosiłam o dane zeszyty. Pani zapytała się dlaczego wszystkie muszą być takie same. Ja niewiele myśląc powiedziałam głośno:
- Bo mam poje*aną nauczycielkę od polskiego.
Obracam się, a dwie osoby za mną stała właśnie ona. Kupowała papier ksero. Myślę sobie - dobra, może nie słyszała, ale nie, słyszała wszystko. Jej wzroku nie zapomnę nigdy.
Przepraszałam ją chyba na każdej lekcji, ale na szczęście nie była mściwa i mi wybaczyła, jak przyszłam do niej z kwiatami i bombonierką.
Rozbawiłaś mnie, serio
Uwielbiam chore wymagania nauczycieli odnośnie zeszytów, w stylu: identyczne zeszyty, odpowiednia grubość, zapisywanie wszystkiego, podkreślone tematy, wklejone kserówki, pisanie numeru lekcji. Zeszyt jest dla ucznia! Tak, w końcowych latach podstawówki też (bo dzieciakom w 1-3 to jednak trzeba sprawdzać, by ich nauczyć prowadzenia).
ja w podstawowce mialam nawet rozpiske jakim kolorem moge podkreslac tematy
np. czerwony- gramatyka, zielony- lektury, niebieski- wiersze itp.
Te wszystkie systemy wymyślane przez nauczycieli mogą być super.
Ale na PROPOZYCJE dla uczniów, nie na wymagania.
Ale to nie były zeszyty do notatek, tylko do kartkówek, więc to nie tylko sprawa ucznia, bo pracę w nich będą oceniane
To ma swoje plusy. Też miałam w podstawówce takiego nauczyciela. Zresztą w liceum też. Do tej pory zachowuje pewne zasady. To byli tacy prawdziwi pedagodzy.
My mieliśmy zakupione tylko identyczne zeszyty do dyktand na polskim — nauczycielka uczyła z 10 klas, każda miała inną okładkę, więc i się nie gubiły te prace, jak i szybciej było znaleźć odpowiedni zeszyt wśród innych.
@bazienka, ciekakwy pomysl w sumie, widzisz kolor i od razu wiesz o czym bedzie temat :) ale fakt, to powinna byc propozycja tylko, pokazac uczniom, ze tak jest latwiej.
Na geografii rozszezonej, w liceum, mielismy nauczycielke ktora kazala uparcie przepisywac ksiazke. Sprawdzala zeszyt, tematy, estetyke. Zawsze mialam 1, max 2 lub 3. Bo brzydko pisze, zwlaszcza szybko, a wtedy po co podkreslac, jak i tak jest brzydkie? W drugiej klasie zwyczajnie to olalam, mialam tylko temat zapisany, z data raz na jakis czas (zwykle jak sie miesiac zmienial). A testy na koniec danego dzialu (mielismy rozne warstwy ziemi osobno - np wody na swiecie to jeden dzial, wulkany i warstwy gruntu drugi, kosmos i warstwy atmosfery trzeci, chmury i opady czwarty, ekonomia i gospodarka piaty, itd.)? 5 lub 6. Po prostu uczylam sie czytajac ksiazke, zamiast ja bez sensu przepisywac. Nie marnowalam czasu na to, lepiej bylo przeczytac cos 2-3 razy niz przepisac i zapomniec.
Odpuscila mi w 3 klasie, jak jej na zajeciach dodatkowych (bo matura) wyjasnilam, co robilam. I na koniec magicznie z 3 zrobila sie 5 :)
Za stara jestem.
Teraz nauczyciele zamiast "wyciągamy karteczki" mówią "proszę rozdać zeszyty na kartkówki"?
Teraz jest 'zeszytówka' ;-)
Chyba też jestem stary 🥺
Miałam tak w gimnazjum. Nauczycielka trzymała nasze zeszyty do kartkówek w szafce i kiedy mieliśmy jakąś pisać to właśnie prosiła o rozdanie
Też chyba jestem już stara...
Kurla kiedyś to było, wyciongamy karteczki ,imię nazwisko, klasa ,a teraz trzeba cały zeszyt...
U nas były w podstawówce zeszyty do prac klasowych z polskiego, tych, które wymagały napisania jakiegoś własnego tekstu, typu opowiadanie albo list. Myślę, że to niezły pomysł, żeby nie nosić rożnych papierów. Luźne kartki łatwiej zgubić. Poza tym uczniowie nie nosili tych zeszytów, tylko leżały one w szafkach w klasie, chyba że ktoś dostał niedostateczny, to musiał zanieść rodzicom do podpisu.
Dobre wychowanie jest wtedy kiedy zawsze zachowujesz się tak, żeby się nie wstydzić.
A! I pomijając to, że nie powinnaś tak mówić o nauczycielce, to absolutnie nie powinnaś tak odzywać się do sprzedawczyni. Co ona Ci winna?
W sumie mogła sama sobie te zeszyty kupić , skoro i tak musiała iść do ksero.
Razy pięć (klas)? Niech się uczą młodzi ludzie dbać o takie detale...
To ich zeszyty, nie jej. Poza tym trochę odpowiedzialności za własną naukę nie zaszkodzi.
Lavanda to jej wymysl, ze maja byc jednakowe, nie ich
Może chciała, żeby widząc zeszyt, wiedzieć, że to do kartkówek, nie nie wiadomo jaki który się gdzieś zaplątał, albo jeszcze lepiej - chciała żeby każda klasa miała inną okładkę i móc rozpoznać na pierwszy rzut oka.
Pamiętam jeszcze sytuację z czasów liceum. Naszym nowym nauczycielem z fizyki miał być ktoś zupełnie nowy, nikomu nie znany, dopiero po studiach. I to było wszystko co na jego temat wiedzieliśmy, co przekazała nam wychowawczyni.
Jedna z koleżanek spieszyła się na lekcję, bo z fajki wracała, biegła korytarzem i ktoś jej pod nogi nagle vwszedł albo coś w tym rodzaju. Jako że koleżanka do subtelnych nigdy nie należała, to szybko, w swoim stylu, postawiła kolesia do pionu 'Patrz jak ku**a łazisz ch**u'.
Jak możecie się domyślić, był to właśnie ten nauczyciel. Bluza z kapturem, adidaski, babyface, w sumie każdy mógłby go pomylić ze zwykłym uczeniem. Na szczęście koleżanki, pacjent okazał się po prostu spoko, parę razy ją zmierzył przeszywającym wzrokiem, śmiał się z tej sytuacji, ale był sprawiedliwy, wyrozumiały i przede wszystkim niemściwy.
Piękne czasy szkolne, oj piękne. Chciałoby się wrócić chociaż na parę tygodni.
Miałem podobną sytuację; Jadąc autobusem ze znajomym na pizzę gadaliśmy o swoich nauczycielach (jesteśmy z innych szkół). I mój znajomy właśnie opowiadał mi jak "wycujał" typiarę z matmy na kartkówce. Jak się pewnie domyślacie, ta siedziała zaraz za nim. Zgadnijcie, kto był cały rok przy tablicy XD
To nie jest chory wymóg. Po prostu dzięki temu łatwiej jej się sprawdza. Pewnie zdarza jej się sprawdzać kartkówki więcej niż jednej klasy. Dzięki temu po prostu jej się nie mieszają zeszyty różnych klas. A kupienie kompletu zeszytów nie jest trudne.