#FbuV4

Od pięciu lat przez alkoholizm mojej matki mieszkam z rodzeństwem w domu dziecka. W tym roku kończę 18 lat i nie wiem, co dalej mam robić. Nie podobają mi się zasady panujące w domu dziecka, dlatego chcę się wyprowadzić, ale boję się zostawić moje rodzeństwo, bo wiem, że psychicznie nie dam sobie rady bez mojej ukochanej siostry, która jest dla mnie wszystkim i wszystko jej mówię, oraz brata, który ma skończone 12 lat. Jest mi ciężko z myślą, że sobie nie poradzę w życiu dorosłym oraz skończę na ulicy. Mimo że mam plany na przyszłość, to boję się, że to mi się nie uda.

#4tbQM

Będzie o tym, jak wyleczyłem się ze słodyczy.

Jeszcze w czasach PRL zatrudniłem się w fabryce słodyczy. Dla tych, którzy nie pamiętają tych słusznie minionych czasów: zakup większości produktów był prawie niemożliwy. Zdobycie słodyczy, które były w tamtych czasach dobrem luksusowym, powodowało ekstazę łowcy – człowiek chwalił się wszystkim dookoła, że dzięki swojej zaradności i szczęściu zdobył cukierki, draże, a może nawet czekoladę (tak mówiono na produkt czekoladopodobny).
W fabryce słodyczy dostęp do tego dobra był nieograniczony. Był tylko jeden, ale za to ściśle przestrzegany wymóg. Można było jeść odrzuty produkcyjne, ale tylko w specjalnym pomieszczeniu magazynowym i nic nie można było wynosić poza teren zakładu.
Pierwszego dnia zjadłem kilka cukierków, bo to pierwsza praca i człowiek nie chciał wyjść na dzikusa. W kolejnych dniach pozwalałem sobie na coraz więcej, ale ciągle jeszcze w granicach przyzwoitości. Działo się tak aż do pamiętnego dnia, kiedy do magicznego pokoju trafiłem sam i nikt mnie nie pilnował. Zdziwilibyście się, że można zjeść aż tyle. Wpadłem w dziki szał pożerania cukierków i innych łakoci. Nie powstrzymało mnie nawet to, że byłem już pełen i naprawdę do mojego żołądka nie miało się prawa zmieścić nic więcej.

Przeżyłem najgorszy wieczór i noc w życiu. Wymioty, zatwardzenie i biegunka jednocześnie, potworne bóle brzucha.

Z perspektywy dojrzałego człowieka mogę być tylko szczęśliwy, że nie przyprawiło to tego dwudziestoletniego przygłupa, jakim byłem, o śmierć.
Od tamtego czasu nie jem słodyczy. Nawet herbaty nie słodzę.

#wJBeq

Pewna szesnastolatka w naszej małej miejscowości związała się z chłopakiem po 20-stce – OK, niby nic niezwykłego, no ale… Nadszedł w końcu ten moment, kiedy ona już mu nie wystarczała, chciał odejść. Co ona na to, pytacie? To proste! Zaszła w ciążę, celowo (co jest ważne w tej historii).
Czas mijał, rodzice wiedzieli, u lekarza potwierdzone, no i dowiedział się chłopak. A teraz co on na to, pytacie? „Albo ja, albo dziecko”.
Kogo wybrała? Jego. Dziecko „usunęła” samodzielnie.

Nie wtrącam się w to co kto robi ze swoją ciążą, ale ta sytuacja wygląda, jakby ciąża była zabawą. Jakby można dawać i odbierać życie, kiedy się chce.

#j6weW

Już od liceum podobała mi się pewna dziewczyna. Mimo iż byłem wstydliwy, napisałem do niej SMS, czy by się ze mną nie spotkała, bo mi się podoba. Ona zgodziła się, bo okazało się, że jest we mnie zakochana. Po 5 latach spotykania się wzięliśmy ślub.

Teraz minęło 10 lat od tego SMS-a, ale to, czego się ostatnio dowiedziałem jest tragiczne. Opowiedziała mi, że podczas gdy ja wysłałem SMS, ona stała przy torach i miała już skoczyć. Jednak coś ją ruszyło i dała sobie jeszcze jedną szansę. Obiecała sobie w myślach, że jeśli się nam nie uda, to wtedy na pewno to zrobi. 

Gdyby nie ten jeden SMS, ona byłaby już w grobie.

#8B3jH

Kiedy byłam mała, miałam swoje zwierzątka, które czekały na mnie, jak tylko wrócę do nich z wakacji u babci.
Moi rodzice jak tylko po mnie przyjeżdżali, to uwielbiali mnie wkręcać, że któreś z nich zdechło czy coś się z nim stało, np: „Twojego chomika coś wkręciło i nie przeżył” albo „Twojego psa przejechał samochód”. Choć wiedziałam, że to nieprawda, to jednak zawsze robiło mi się smutno na myśl, że mogło się któremu coś stać, a oni mieli frajdę z moich reakcji i strachu w oczach. 
Do teraz nie wiem, co było takiego zabawnego w tym, że ich dziecko jest smutne po takich nieprawdziwych doniesieniach.

#i7XDh

Mam 20 lat, uczę się i pracuję, nadal mieszkam z mamą. Oczywiście dokładam się do domu ze swojej wypłaty, daję jej 1500 złotych co miesiąc i robię dodatkowo zakupy (przeważnie jakaś chemia gospodarcza i środki higienicznie, często też zdarza się, że robię zakupy do domu na jakiś tydzień, żeby jej było lżej finansowo). I tu pojawia się mój problem – facet mojej mamy, który mieszka z nami dobre 6 lat i w ogóle nie dokłada się do niczego. On daje pieniądze mojej mamie, ale po kilku dniach bierze równowartość tego, co dał – na paliwo. 
Denerwuje mnie to, że dorosły facet nie umie zarządzać pieniędzmi i roztrwania je nie wiadomo na co. Najgorsze jest to, że mama tego nie widzi i cały czas go broni tym, że on daje pieniądze córce. Córce, która jest w moim wieku, żyje na utrzymaniu mamy i nadal bierze pieniądze od ojca. 
Nie wiem, co robić, czuję się tak, jakbym utrzymywała obcego faceta.

#Jm8cS

Mam ciekawy sposób nauki historii, w którym pomaga mi przyjaciółka. Wszystkie daty i nazwy zapamiętuję w nietypowy sposób. Przykład?
1791 rok – przeżyłam pierwszy raz i po siedmiu dniach, czyli po tygodniu, dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Dziewięć miesięcy później urodziłam pierwsze dziecko.
Albo data konferencji w Teheranie (28.11.43-01.12.43). Zapamiętałam tak: 28 lisów (LIStopad) i jeden gołąb (GRUdzień) zjadły 43 te heroiczne Anie.

Uwierzcie mi, że chcielibyście zobaczyć minę nauczyciela, gdy przyjaciółka podpowiada mi przy odpowiedzi, wykrzykując jakieś dziwne słowa z tyłka: „Lisy, gołębie i Ania!” i nagle zaczynam mu recytować całą notatkę o wojnie z zeszytu :)
Dodaj anonimowe wyznanie